poniedziałek, 15 września 2014

6. 'Gotowa?'

Od 15 minut szłam przed siebie. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie co jest. Mogłam spytać się Luisy o jakieś ciekawe miejsca, bo jak narazie najbardziej zainteresowała mnie budka z lodami, gdzie kupiłam jedną gałkę lodów o smaku kiwi. Poza tym nie zauważyłam nic godnego uwagi. Przechadzałam się spokojnie chodnikiem, który nie miał końca, gdy nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, na którym było napisane "połączenie przychodzące od: Jay". Po chwili zastanowienia odebrałam.
-Hej, możesz mi to wszystko wyjaśnić? - usłyszałam w słuchawce.
-To nie jest rozmowa na telefon - powiedziałam w nadziei, że Jay sobie odpuści.
-To spotkajmy się. Kiedy masz czas?
-To nie takie proste. Teraz jestem w Birmingham i nie wiem, kiedy będę w Londynie.
-Jak będziesz wiedziała to się ze mną skontaktuj albo do cb przyjadę. Musimy porozmawiać i to jak najszybciej.
-Dobrze, zadzwonię jeszcze dzisiaj. Pa.
-Pa - powiedział chłopak i się rozłączył. Szłam jeszcze przez jakieś 5 minut, ale zauważyłam małą kawiarenkę i postanowiłam chwilę w niej posiedzieć. Weszłam do lokalu i podeszłam do lady, za którą obsługiwał klientów wysoki blondyn. Miał na imię Tristan (przeczytałam to z plakietki przypiętej do jego koszulki z logiem kawiarni).
-Co dla ciebie? - zwrócił się do mnie.
-Poproszę cappucino.
-Zaraz ci przyniosę - powiedział i zniknął za drzwiami. Po chwili wrócił z parującym kubkiem kawy i podał mi ją.
-Jesteś stąd? Nigdy cię tutaj nie widziałem.
-Wczoraj się tu wprowadziłam - powiedziałam i upiłam łyk napoju. - A właściwie to jestem Daria.
-Tristan - podał mi rękę i uśmiechnął się miło. - Pewnie jeszcze nie zdążyłaś zaznajomić się z miastem - pokiwałam głową. - Jak chcesz to mogę cię oprowadzić.
-Tak, jasne - odpowiedziałam. Tris spojrzał na zegarek.
-Za pół godziny kończę pracę. Poczekasz?
-Ok - tym razem to ja posłałam mu uśmiech.
-A teraz przepraszam, ale muszę obsłużyć innych klientów - powiedział, a ja usiadłam przy stoliku w rogu. Wyjęłam telefon i zaczęłam się nim bawić. Obowiązkowo zrobiłam zdjęcie kawy, a że w kawiarni było Wi-Fi, to od razu wstawiłam je na Instagrama. W opisie napisałam "pierwsza kawa w nowym miejscu ♥". Weszłam jeszcze na facebooka i aska, ale nie miałam żadnych nowych pytań ani powiadomień. Po chwili usłyszałam głos Trisa:
-Gotowa?
-Jak najbardziej - wstałam i wyjęłam z kieszeni dwudolarowy banknot, który położyłam na stoliku.
-Więc co cię sprowadza do Birmingham? - spytał chłopak, kiedy wyszliśmy już na zewnątrz.
-Że tak się wyrażę: sytuacja rodzinna. A ty długo tu mieszkasz?
-Jakieś trzy albo cztery miesiące. Może to niedługo, ale zdążyłem zapoznać się z okolicą. A teraz zapoznam ciebie - powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
-No ok, to gdzie idziemy najpierw? - odwzajemiłam gest.
-To będzie niespodzianka. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Chodź za mną - powiedział i ruszył przed siebie, a ja starałam się dotrzymać mu kroku. Po chwili zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym. Tris spojrzał na zegarek.
-Dobrze się składa. Za trzy minuty mamy autobus - powiedział uśmiechając się do mnie.
-To może zdradzisz mi, gdzie mnie zabierasz - zabrzmiało to trochę jak pytanie.
-Niech pomyślę... Nie - chłopak uśmiechnął się jeszcze bardziej niż przed chwilą. Po kilku minutach przyjechał autobus, na który czekaliśmy. Kupiliśmy bilety i zajęliśmy miejsca. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Po dziesięciu minutach wysiedliśmy z pojazdu. Szliśmy jeszcze przez jakiś czas.
-Jesteśmy na miejscu - powiedział Tris.

sobota, 13 września 2014

5. 'Przypadek? Nie sądzę'

-Daria, obudź się. Jesteśmy na miejscu - powiedziała Luisa i wysiadła z samochodu. Odpięłam pasy i zrobiłam to samo. Carlos właśnie wyjmował ostatnie kartony z bagażnika.
-Tak właściwie, to gdzie jesteśmy? Nigdy tu nie byłam - spytałam go rozglądając się dookoła.
-Birmingham, dwie godziny jazdy od Londynu - odpowiedział zamykając bagażnik. Stałam dłuższą chwilę w bezruchu, patrząc z niedowierzaniem na Carlosa.
-Nie martw się, poradzisz sobie - uśmiechnął się do mnie ciepło. - Znajdziesz sobie nowych przyjaciół, a od poniedziałku pójdziesz do nowej szkoły.
-Ale ja nie chcę nic zmieniać. W Londynie było mi dobrze. I nie chcę nowych przyjaciół!
-Chodź, pokaże ci twój pokój - powiedziała Luisa i wskazała ręką na dom, w którym od dzisiaj będę mieszkać. Nie był on ani za duży, ani za mały. Miał żółte ściany i czerwony spadzisty dach. Obok domu było małe podwórko z dwuosobową huśtawką i drewnianą altanką. Zostało ogrodzone niskim białym płotkiem. Weszłam do domu za Luisą. Gdy przekroczyłam próg moim oczom ukazał się salon. Jedna ze ścian była czerwona, natomiast pozostałe były szare. Po lewej stronie na ścianie wisiał telwizor, a pod nim stała ciemno brązowa komoda, na której ustawione były zdjęcia. Naprzeciwko stała skórzana kanapa i dwa fotele do kompletu, a przed nimi był stolik na kawę. Po prawej stronie były schody prowadzące na górę i przejście do następnego pomieszczenia, którym okazała się kuchnia. Z lewej strony była kuchenka, zlew i suszarka do naczyń. Naprzeciw wejścia stała lodówka, a obok niej były szafki i szuflady, które ciągnęły się aż do końca ściany. Do jednej z szafek została wbudowana zmywarka. Na blacie była mikrofalówka i toster. Meble były jasno brązowe, a ściany pokryte białymi kafelkami. Luisa zaprowadziła mnie do góry. Był tam wąski korytarz. Po lewej stronie były dwie pary drzwi, a po prawej jedna.
-To jest nasza sypialnia - Luisa wskazała pierwsze drzwi od lewej. - Dalej łazienka, a to twój pokój. Mam nadzieję, że ci się spodoba. Rozgość się, a Carlos zaraz przyniesie resztę twoich rzeczy.
Pokiwałam głową i otworzyłam drzwi. Mój pokój był śliczny. Ściany były brzoskwiniowe. Pod oknem stało duże łóżko z pościelą w kolorowe paski. Z lewej strony były białe uchylone drzwi, które prowadziły do mojej własnej łazienki. Obok nich stał regał z różnego rodzaju książkami. Po przeciwnej stronie znajdowało się biurko, szafa na ubrania i drzwi prowadzące na balkon. Balkon nie był duży. Miałam z niego widok na podwórko i ulicę.
-Tu masz resztę swoich rzeczy. Pomóc ci się rozpakować? - usłyszałam z pokoju głos Luisy.
-Dzięki, ale poradzę sobie sama - powiedziałam siadając na łóżku.
-Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju, a ja zaczęłam wyjmować swoje rzeczy z kartonów. Po około dwóch godzinach wszystko było już na swoim miejscu. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę 21:56. Wzięłam z szafy piżamę i poszłam do łazienki. Ściany były pokryte kafelkami, tak samo jak podłoga. Z lewej strony stała wanna. Po prawej były pomarańczowe szafki i umywalka, nad którą wisiało lustro. Na końcu była toaleta. Weszłam do wanny i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Umyłam włosy szamponem o zapachu miodu, wysuszyłam je i zaplotłam w warkocza. Umyłam jeszcze zęby i wróciłam do pokoju. Zmęczona dzisiejszym dniem położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Moje myśli ciągle krążyły wokół Jay'a. Jak mam mu wytłumaczyć tą sytuację? A może dziewczyny już to zrobiły? Jutro do nich zadzwonię. Udało mi się zasnąć dopiero kilka minut przed północą. Śniło mi się, że komary zawładnęły Anglią. Urosły do ludzkich rozmiarów i miały uzbrojoną armię. Rozpętała się wojna: ludzie kontra komary. Niestety nie dowiedziałam się kto zwyciężył, bo się obudziłam. Sięgnęłam pod poduszkę po telefonu i sprawdziłam, która godzina. Była 9:14, więc wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po załatwieniu swoich potrzeb, ubraniu się i rozczesaniu tych moich kudłów zeszłam na dół. Zapach tostów doprowadził mnie do kuchni.
-Właśnie miałem zawołać cię na śniadanie - usiadłam na jednym z krzeseł stojących przy blacie, a Carlos postawił przede mną talerz ciepłych tostów z serem. - Smacznego.
-Dziękuję - powiedziałam i zaczęłam jeść śniadanie.
-Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Chciałam zwiedzić okolicę. W końcu skoro mam tu mieszkać, to powinnam wiedzieć, co i gdzie jest.
-Masz tu pieniądze, jakbyś chciała sobie coś kupić. Ja zaraz wychodzę do pracy. Tu masz numer do mnie, a tu do Luisy - podał mi kartkę z ich numerami. - Jakby coś się działo to dzwoń.
-Dobrze - powiedziałam kończąc pierwszego tosta. Carlos wziął kluczyki z blatu i wyszedł z domu. Szybko dokończyłam jeść śniadanie i włożyłam naczynia do zmywarki. Gdy byłam już w pokoju postanowiłam zadzwonić do przyjaciółek. Wybrałam numer Jagody i czekałam aż odbierze. Po kilku sekundach usłyszałam jej zaspany głos.
-Halo?
-Hej Jaga... - zaczęłam, ale mi przerwano.
-Daria? Czemu szybciej nie dzwoniłaś? Smutno nam bez ciebie.
-Jakoś nie było czasu. Mi też bez was smutno. Postaram się jak najszybciej was odwiedzić.
-No ja myślę!
-Rozmawiałyście z Jay'em?
-Właśnie! Dlaczego nie mówiłaś, że ten twój Jay to jest ten Jay z The Wanted?
-To niemożliwe. On jest do niego tylko podobny.
-Wygląda i nazywa się tak samo jak on. Przypadek? Nie sądzę.
-Ok, ja kończę, bo idę na podbój miasta.
-No dobra, ale zadzwoń kiedyś.
-Dobrze, dobrze - powiedziałam i się rozłączyłam. Wzięłam telefon, słuchawki i pieniądze i zeszłam na dół w poszukiwaniu Luisy. Siedziała na jednym z foteli i czytała książkę.
-Ja wychodzę - krzyknęłam zakładając buty.
-Wrócisz na obiad? - spytała Luisa.
-Postaram się - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi.